Magdalena K., Szamańska Tantra w Indiach 2025

Spotkanie z samą sobą i z całym światem, a szczególnie z planetą ziemia i tym co na niej można doświadczać w tak niezwykłych okolicznościach. Otwieram się na pełne zrozumienie wszystkiego co ma mi być ujawnione. Od maleńkiego impulsu radości zalewającego całe ciało i otwarcia podczas choroby uczestniczę w Szamańskiej Tantrze w Indiach! Ileż musiało się wydarzyć, niedomagań, refleksji, przejść, zmian, spięć i rozluźnień, tyle wschodów i zachodów słońca.

Wszystko jest sensowne gdy się człowiek zdecyduje na takie spotkanie.

Medytacja życia – jak odrodzenie po zmartwychwstawaniu. Czuję się odrodzona kolejny raz, soki życia płyną przez moje ciało, odżywiają mnie i ziemię, i płyną wszelkiego kanałami do każdej najmniejszej komórki świata.

Życie – zdrowie – uzdrowienie

Spotkanie z samą sobą i z całym światem, a szczególnie z planetą ziemia i tym co na niej można doświadczać w tak niezwykłych okolicznościach.

Otwieram się na pełne zrozumienie wszystkiego co ma mi być ujawnione.

Najpierw zmęczone ciało przechodzi od razu do powracającej energii i przenikającej mnie radości. Taniec zabiera mnie do bazy, do źródła. Oto jestem:)

Morze słychać!

Zaproszenie do brania udziału w szczegółach Pujy. Na moich oczach dzieje się rytuał, święty, modlitwa w imieniu zebranych nas. Spływa wielkie błogosławieństwo i moc tego po co się spotkaliśmy, to nie jest tylko spotkanie to wielki rytuał, ziemia zaprosiła.

Nie mogę stać, siadam. Bardzo mocny rytuał.

Jestem małym dzieckiem delfinem. Mama się mną opiekuje, daje mi niezwykle dużo delikatności i miłości. Moja mama, dotyka mnie, jest drobna i delikatna a jednak osadzona w sobie.

Potem jak liść na fali oceanu, płynę tam gdzie morze, jestem jego integralną częścią.

Widzę delfiny, Ganeshę i różne bóstwa, kraina niezliczonych bogów. Wszędzie są. Jest tam bardzo delikatnie, tak bosko po prostu, jakby poza ludzko. Nie da sie tego rodzaju delikatności z niczym porównać, głęboka, do kości, do trzewi, przenika, zostaje na zawsze.

Obraz – Delikatność – w głębi przy kościach, dotykająca do głębi.

Ufam, że życie pchnie mnie w dobrym kierunku. Moja rodzina wciąż krzyczy: teraz bądź gotowa! Teraz się przygotuj! Aż w końcu odkrzykuję: jestem cały czas gotowa, ok?

Wielokrotne powtarzanie na miejsca, gotów, start – ślad w moim ciele, ciągłe nasłuchiwanie w gotowości.

Morze uzmysławia mi, że często koncentruje się na tym by już mieć coś zrobione, kolekcjonerka zrobionej roboty… a mandalę z piasku układa się spokojnie w modlitwie, medytacji, odpocznienie umysłu, po to by zaistaniała i zniknęła.

Łączę się z momentem przyjścia na ziemię, wyciągnięta szybciej niż jej tempo naturalne. Może dlatego w tylu rzeczach jestem szybsza a w tylu wolniejsza niż inni, może…

Tańcz życie!

Połączenie z całą grupą i oddech staje się oddechem, dostraja się rytmem do innych oddechów. Każdy inny głos, dźwięk, rytm i się dostrajają do siebie tak długo aż stają się jednym. Jednym wspólnym oddechem. Znika ciało, znika połączenie – jesteśmy wszyscy jednym spokojnym odżywczym uzdrawiającym oddechem świata.

Morze za każdym razem zabiera mnie do tańca o rozpuszczeniu, puszczeniu, znikam, staje się wodą, puszczam, płynę, dryfuję.

Staję się ptakiem lecącym do zachodzącego słońca. Ramiona rozwarte, skrzydła!

Koncert saksofonowy jak czekoladowa pianka lejąca się w uszy i poruszająca ciałem. Błogość w świetle pełni księżyca ponad palmami.

I bardzo głośna odpowiedź morza.

Wędruję przez całe moje życie. Zaskakująco ekscytujące błogie i radosne szukanie rodziców i przedostanie się do łona matki.

Tańczę z żywiołami.

Staje się wiatrem, jego dźwiękiem, ruchem, szumem. Woda jest mocna, ma wielką siłę dziś. Ogień to moje nogi, przechodzi w ziemię, pod stopami twarda plaża i wszystkie żywioły z nami. Stają się jednym a ja staje się nimi.

Mandala życia bez podziału pól, medytacja każdego obrazu po kolei. Latające kruki i stado innych czarnych ptaków ze mną.

Walentynki – wspaniałe kwiaty od mężczyzn, czekolada, muzyka i taniec – bajeczny, radosny, spontaniczny, wyluzowany.

Psychomagia

Jestem gotowa na wszystko, oddaje się cała rytuałowi, proszę o wsparcie i czuję wsparcie. Chce zmienić moje życie dla dobra świata, ludzi na świecie.

Ludzkości, środowiska i wiary w Boga,

Magii życia, Chrystusa

Tak mi dopomóż Bóg, moi przodkowie, moi opiekunowie duchowi, zwierzęta mocy. Aniołowie. Wszystkich Was wzywam. Przybądźcie i bądźcie ze mną!

AMEN

Słuchaj wszelkich pojawiających się aniołów.

Nie każdy staje na Twojej drodze.

Nie każdy do Ciebie mówi.

Nie marnuj gdy mówi.

Stan się kanałem energetycznym

Coś idzie przez Ciebie – pozwól

Niech idzie i wyjdzie

Bóg Cię wybrał na ten moment

Nie zmarnuj szansy Wybranego

Usłysz message

Możesz zapuchnąć jak balon albo odbić piłeczkę

Ale weź refleksje

Miej ją

Poczuj cierpienie świata

Choć mikrogram rozpuść

Po co zabijać własne ciało

Skoro jest ci dane na tak krótką chwilę

Poprowadź dzieci by miały tego świadomość, że życie jest o czymś innym

Nie o lunaparkach, choć być dzieckiem do końca jest bardzo ważne.

Ale niech boska energia Cię niesie

Nie lunatyczna

Wnoś prawdę, złość się naprawdę – nie na pokaz

Nic nie musisz

A możesz tak wiele

Ile jeszcze jest takich istot?

Nie rozdrabniaj się na pierdoły

Bierz dary boskie w całości

Ciałem swoim bierz, nie mózgiem

Nie rozmiękczaj przekazu

Bierz jaki jest

Bierz ten co najmocniej dotyka

Po co się ograniczać?

Jesteś dzieckiem wszechświata

Nie mniej niż drzewa i małpy

Bierz

Mądrość

Dziel się nią

Nie oceniaj

Nie filtruj

Chyba że wewnętrznym filtrem mądrości

Mów jak jest

Interesuj się do końca

Rób rzeczy do końca

Małpa na dachu

Siedzi sobie małpa na dachu

Nie ma w sobie ani dumy ani strachu

Patrzy w dal

Głową i ogonem zakręci

Nawet twarz odwróci

Nie wiem na co taka małpa tak patrzy w dal

Jak orzeł przeleciał spojrzała

Popatrzyła zawróciła i dalej sobie

Niespiesznie gdzieś poleciała

Małpa patrzy mi w oczy o poranku – wspiera psychomagię

Rytuał idzie sam swoim rytmem, nie daje się zaplanować, aż staję się po prostu kanałem dla tego momentu.

Tyle emocji zamkniętych w dzieciństwie, niespodzianka. Całe stado orłów kończy z nami:)

Rozprężone ciało, grube uda i biodra, brzuch – jakbym się odcisnęła.

Rozczłonkowanie przy świetle księżyca i gwiazdach.

Przekaż od esencji – źródło nieschnącej mądrości.

Błogosławieństwa płyną nadal, Jana – puja.

Brakujący element w historii Basmasury, prosił o dar, otrzymał go i nie uwierzył, że go ma… jego brak wiary odwrócił dar przeciwko niemu.

Odwiedzamy braminów, którzy traktują i goszczą nas jak rodzinę, zaprowadzają do rodziny po sąsiedzku.

Wodospad w tym roku przyjmuje nas po królewsku, woda jest niesłychana, ciepła, łagodna, pływam tam i z powrotem.

Każde spotkanie to nowe życie. Ciągła wymiana między wspieraniem a byciem wspieraną.

Każda komórka w ciele osobno a jednak tworzy jedno całe ciało. Patrzę na ziemię z oceanem jako niebo z gwiazdami, między nami tunel pomiędzy naszymi oczami. Jedyny cel to patrzeć – połączenie.

Moje przedramiona i dłonie tętnią pod ziemią. Przekazują gorąco do całego ciała. Serce bije i rozpoczyna krwiobieg.

Ziemia przyjmuje ciepło i krew, esencję, puszcza dalej.

Staję się ziemią, nie mam już członków ani ciała. Jestem oddychającą ziemią tętniącą życiem. Czuję połączenie ze wszystkimi, którzy byli tu przede mną i przyjdą po mnie. Jedna krew nas łączy a nasze kości użyźniają te samą glebę.

Gorąca ziemia – połączenie ze słońcem i szumem morza.

Latające orły i kruki.

Odkrywam jak część mnie czeka na “krytykę” – jak dostaje co chce i jak spina całe ciało. To boli. Szansa od Boga – daje to z czym mogę się zmierzyć, co zamyka radość. A gdzie śmianie się z siebie? Ego lubi brać wszystko do siebie (a potem choruje ciało) A ja kocham radość – Zrozumienie Nigdy nie przychodzi w komforcie Przychodzi podczas burzy tej na morzu, tej na lądzie, i tej w niebie. A mały człowiek tak boi się burzy a ona jest konieczna by przyszła i zmieniła obraz, kąt, paradygmat, dogmat. Po burzy idzie słońce i spokój nawet sekundowy ale jest. Skąd w człowieku zamiłowanie do burzy. Nawet gdy flauta to szuka choćby przedsmaku, choćby źdźbła burzy. – Sen Gonią mnie moje zadania, sprawunki, rzeczy, które muszę zrobić. Tak patrzę na życie jak na listę sprawunków, to zrobić a tamto załatwić, to przeżyć a tamto odkryć. Odkryć coś, być jakąś…

W zatrzymaniu identyczne odczucie jak w ziemi tylko, że otula mnie powietrze powodując gorąc w każdym centymetrze mojego ciała, pieści mnie, jestem w nim zanurzona. Zlewają się żywioły, stają się jednym, mają w sobie wszystko.

Stąpający po kamieniach przez rzekę kolorów ma zamknięte oczy a w ostatni dzień warsztatu je otwiera. Patrzę, widzę. Będąc w teraźniejszości z otwartymi oczyma. Jezusa wezwałam na początku warsztatu, wyskakuje ze mnie ryba a po rytuale urodzenia się z ziemi w wodzie wyskakuje zza mnie ryba srebrna, piękna! Łzy napływają do oczu. Ryby są ze mną. W religii hinduskiej pierwotna postać Boga to ryba. Tu nie ma nic do rozumienia, radość w sercu. Jestestwo – jestem. Dziękuję bardzo, niesłychane błogosławieństwo i wdzięczność wypełnia całą mnie. Czuję wielką gotowość i chęć działania dla ludzi, dla świata, dla dobra, piękna i prawdy. Amen Dziękuję całej wspaniałej ekipie aniołów – ludzi, którzy niezłomnie się nie poddają i wciąż i wciąż widzą ludzi sercem. I mnie też.

Mam nadzieję, że już troszkę chociaż odpoczęliście i że jesteście najedzeni pysznie i radość Was nie opuszcza 🙂

Całusy wielkie dla wszystkich z leżaka na końcu tarasu.