Bartosz

Refleksja i przewodnik po warsztacie na którym mnie nie było oraz na którym byłem.
Miałem i mam szczęście doświadczyć warsztatów, których trudno nie polecić w Modrej Rzece. A polecam je wszystkim, którzy są gotowi rozpocząć pracę nad sobą dla siebie i swoich bliskich. Dlaczego? By w końcu odpowiedzialnie i świadomie kroczyć drogą, którą sami kreujemy. Warsztaty te są niezwykłym wyzwaniem i laboratorium dla nas samych. Na ile jestem świadomy tego co się dzieje u mnie, w mojej relacji, w moim życiu. Czy biorę odpowiedzialność za siebie, jakim jestem partnerem, jakim mechanizmom ulegam, jakich nie widzę?


Nazwa „warsztat” nie jest tu przypadkowa bo powinno to być traktowane w kategoriach pracy. Choć doświadczamy tam rzeczy niezwykłych, to wszystko sprowadza się do pracy, którą musimy wkładać w trakcie warsztatu a tym bardziej po nim. To w naszym życiu prywatnym przychodzi weryfikacja czy rzeczywiście coś transformujemy dzięki doświadczeniom z warsztatów, pracy terapeutycznej lub temu co wybieramy by rozpocząć proces zmian / przełamania.

Lecz zmiany same się nie zrobią a tym bardziej za nas nikt ich nie wprowadzi. To co wyraźnie chcę zaznaczyć jako osoba, która jest po pracy terapeutycznej oraz przygotowuje się do kolejnych warsztatów, mając ich odrobinę za sobą, to to, że bardzo łatwo możemy ulec pokusie by pokładać odpowiedzialność w innych. Obojętnie czy jest to świadome czy też nie. Im szybciej to sobie uświadomimy, tym szybciej przestaniemy żyć jako pasażerowie kogoś decyzji lub reakcji, bez odpowiedzialności za siebie samych. A dzięki tej świadomości zaczniemy traktować każde spotkanie, zdarzenie, każdą osobę i wszystko pomiędzy z wielką wdzięcznością za informacje jakie otrzymujemy o sobie samym, kończąc tym samym klasyk typu „Ona mi to zrobiła – On mi to zrobił”. Zaczniemy w końcu zadawać pytania sobie a nie innym o to dlaczego jestem w tym a nie innym miejscu. + Sam warsztat jest po prostu warsztatem. Doświadczenie to daje kolejne narzędzie, ale na pewno nie do tego by wisiało w domu jako ozdoba lub amulet 😉

Warsztat na którym byłem:
Byłem na warsztatach razem z żoną i dziećmi (dzieci oczywiście podczas naszych zajęć mają swoje z animatorami) . Jest to niezwykła wręcz romantyczna podróż jak się odnaleźć w trakcie takiego warsztatu. W jednej sekundzie z kryształowej tafli robi się sztormu na oceanie i na odwrót. Jest cień, światło, radość, smutek, zazdrość, małość, siła, duma, wstyd, walka, upadek, powstanie, ciepło, chłód i wszystko pomiędzy. Jak w bajce – jest wszystko to z czym konfrontujemy się każdego dnia – ale w takim wymiarze, który zdejmuje z nas wszelkie zasłony, przykrywki, zmyłki.
Wszystko sprowadza się do wyboru pomiędzy miłością a strachem / reszta to tylko rozgałęzienia.

Warsztat na którym nie byłem:
Tego ostatniego doświadczam od niedawna i jest to niezwykle inna wartość. Kiedy żona jedzie na warsztat a ja zostaję. Doświadczam czegoś niezwykłego. Czuje, że cały tydzień rezonuje gdzieś z tym co się dzieje na warsztacie. Ma się ochotę wręcz wyskoczyć z butów by móc znaleźć się w trakcie tego warsztatu. Przechodzę próbę i to niezwykle ważną. Zaufania, wiary w proces, odpowiedzialności, miłości, tęsknoty, świadomości, strachu, wiary.

Spotkania po warsztacie:
Pojawia się istota z innej planety o innej energii, innej delikatności …. I to jest dopiero wyzwanie jak być przy kobiecie, która jest tak silna i delikatna w jednym momencie. Co się może wydarzyć, gdy śmiertelnik spotka boginię? Jest to tak samo wartościowy co wymagający czas. Bardzo łatwo stać się słoniem w sklepie z porcelaną, bardzo łatwo iskrą wywołać pożar, albo iskrę traktować jako pożar. Ten czas bardzo mocno pokazuje ile tak naprawdę możesz dać swojej partnerce, tak bezinteresownie, jak potrafisz otworzyć serce. Jak potrafisz otworzyć się na dialog z tak różnych wysokości. Dość szybko przychodzi weryfikacja i refleksja – gdzie czułość pomiędzy tym wszystkim co każdego dnia robię, czy nie zapominam o miłości w „najprostszych” gestach. Czy nie zapomniałem się wyrażać, czy potrafię to zrobić? Czy zbroja zbyt mocno nie wrosła w skórę, czy potrafię dać przestrzeń sobie i kobiecie którą kocham – czy potrafię pokazać, że kocham ———— Czy jestem na tyle silny, by być delikatnym?

Oczywiście te pytania pojawiają się po całej serii zachowań, gestów, słów i myśli – pod którymi najchętniej bym się nie podpisał. Ale nie ma innej drogi by nauczyć się balansu.
Tylko odważny mężczyzna zasługuje na odważną kobietę. Bez otwartości na miłość nie mam jej przepływu, nie można się rozwijać ani próbować zrozumieć bez akceptacji, zaufania, cierpliwości, świadomości i odpowiedzialności a przede wszystkim miłości.

Czymś niezwykłym jest możliwość bycia świadkiem jak kobieta się rozwija. Wówczas doświadczasz tego co widzisz w obrazach, rzeźbach, książkach, filmach, baśniach, dźwiękach muzyki. Otrzymujesz dar żeglowania po oceanach i jak to bywa z ocenami i innymi żywiołami – rób wszystko to by poznać sztukę surfowania.

Piszę to jako mąż najwspanialszej kobiety na świecie, piszę to jako dumny tata cudownych dzieci, piszę to jako mężczyzna, który ma odwagę się rozwijać i być świadkiem jak rozwija się jego partnerka. Piszę to jako mężczyzna, który jest także zlepkiem skrajności z dużym cieniem ale i światłem, romantyk i barbarzyńca, ktoś czuły a zarazem potrafiący być surowy i zimny jak głaz dla siebie i innych, widzi 3 okiem a na drugie śmiało może mieć ksywę ślepy. Ale o to w tym wszystkim chyba chodzi, by nie przyzwyczajać się za bardzo i jednak częściej mieć odwagę patrzeć przez serducho niż czerep. By podejmować za każdym razem próby, które każdorazowo coraz bardziej uczą balansu, ruchu, przepływu. Zapewne jeszcze setki razy przez strach będę postępował nieadekwatnie do tego o czym piszę przybierając charakter żelbetonowego monstrum, ale też za każdym razem znajdę w sobie tyle odwagi by być dokładnie tego przeciwnością. By krok po kroku płynniej z otwartym sercem poruszać się po drodze, którą sam kreuje.😀

Bartosz