Bartosz, Odważne Serce, marzec 2019
Włączniki Wyłączniki Kontrolki i Inne
Jadę! Decyzja, plan, wszystko udało się dopiąć i Jadę. Jadę na spotkanie „ Odważne Serce” w gronie mężczyzn tylko i wyłącznie. Jadę kontynuując rozpoczęty proces zmian ustawiania wszystkiego na nowo, wybierając własną drogę. Drogę ku sile, odwadze i kreacji. Drodze na której chcę zmienić bieg generacyjnego poplątania, gdzie w pokoleniach wstecz są słabi, wycofani, przezroczyści mężczyźni i kobiety, które zaduszą każdy zew męskiej energii jaki spotkają na swojej drodze. Obojętnie czy to będzie syn, mąż, chłopak, czy wnuk.
Jadę by rozwijać w sobie siłę, moc męskiej energii tym samym dawać kadr swojemu synowi, córce, i być przeciwieństwem wszystkich mężczyzn jakich moja żona musiała poznać zaczynając od swego Ojca, brata w górę…… Jadę by być chodzącą zmianą, która nie przyniesie mojej rodzinie tego co musiałem przejść lub moja żona.
A więc tematem warsztatów są korzenie. Więc jadę je zerwać. Nie potrzebuję korzeni, które są głuche, słabe, ślepe, duszące. Chcę stworzyć nowe korzenie dla swojej rodziny. Jadę zdeterminowany. Walka, walka o siebie, o siłę, energię męską o życie na własnych zasadach, gdzie można być szczęśliwym, kochanym, wierzyć, dawać, marzyć, spełniać marzenia. Być tatą jakiego potrzebują dzieci, być mężem jakiego pragnie żona, być mężczyzną który z podniesioną głową kroczy w przód drogą, którą wyznaczył. Nie chce korzeni, nie chcę myśleć o ojcu, którego nigdy nie zadowolę, nie chcę matki która zadepcze każdą energię męską. Chcę zerwać korzenie, które nic mi nie dały. Akceptuje to, nie płaczę nad tym czego nie miałem, tworzę nowe.
Jadę przeświadczony o tym, że jadę dla dzieci i żony. Dla siebie też, ale myślę cały czas o nich. Więc idę wizją nowego początku będąc skoncentrowanym. Myślę by pamiętać o zejściu z własnego piedestału, mieć w sobie mnóstwo pokory, by nic nie zaburzyło startu z nowym pnączem. Czujny, obecny, reagować na wszystko krystalicznie czysto, stworzyć kryształową bazę. Być jak koń, reagować na wszystko naturalnie. Spontanicznie, dziko, czule, silnie, ze spokojem. Chcę być koniem. Reagować na wszystkie zmiany w czuciu, bez żadnego katalizatora.
Zaczynają się warsztaty – wyłącz głowę ! wyłącz głowę ! wyłącz głowę !
Wchodzę w świat wielkich drzew, mocnych korzeni. Pojawia się pierwsza postać, cień fauna, Pucka, mojego diabelskiego przewodnika z wędrówki. Czyli jestem na dobrej drodze. Postać się zbliża, i tą postacią jest – „Twój ojciec” . Reset ! Reset ! Co jest do cholery ?! Cała linia za moim ojcem już pasuje do obrazu korzeni jaki mam. Wysokie czarne cienie z boku drogi, które układają cię w linii prostej hen hen daleko. Tyle ich jest, że wyglądają jak słupy. Chude czarne cienie. Potem linia kobieca w szachownicę, postacie które zawodzą, wyją. Kolejne sceny, wychodzę.
Zaczynam od oddechu – zawsze walczyłem o oddech. Zawsze mi go brakowało. Oddychamy w kole, oddech, ruch, oddech, ruch, tracę siłę – Wyłącz głowę ! Wyłącz głowę ! znajdź siłę, musisz ją dać nowym pokoleniom, tchnąć ją w nowe korzenie. Oddech, krzyk, wrzask, ryk. Ryczę, walczę…………. Siedzę w kole, korzenie zaczynają mnie oplatać, boję się co jest za mną, nie mam zaufania, czuje strach jak pełzną za mnie.
Siedzę z opaską na oczach, do rąk dostaje swoje korzenie – wysadzam je w kosmos. Dlaczego? Bo są słabe ! Bo dusiły ! Ja taki nie będę – nie będę słaby, nie będę dusił.
Dlaczego jesteś słaby ?! Nie jestem słaby?! Dlaczego nie mam siły?! Mam siłę ?! Jesteście słabe ?! Korzenie nie chcę was ?! Odrzucasz moją siła ?! Czuję gniew – ryczę, ryk jakby ze studni, z głębi jaskini. Boję się tego ryku, jest ogromny, straszny. Nie krzycz na mnie, tył głowy mnie mrowi, każdy ryk jest przyszywający, jestem przerażony. Sucho mi w buzi, piach, jałowa ziemia, kamienie. Tylko piach i kamienie, samotność, nie ma siły. Mam siłę ! rozgarniam piach, miażdżę kamienie bo mam siłę, znajdę korzeń ! Bo mam siłę ?! Czuję ciemność, nie chcę ciemności. Mam siłę, chcę ci dać tą siłę. Chcę siły – i ciało przeszywa mi świetlna błyskawica, prąd. Ale niesamowicie to wygląda, i jeszcze jedna i jeszcze iedna. Rozświetla bardzo grube ściany na około. Białe jasne światło. Powstaje świetlna pajęczyna, świetlny układ krwionośny, plątania błyskawic. Chcę Ci dać światło, potrzebuję tego światła. Mam brzuch i klatkę miękki jak mech, może tylko brzuch, albo tylko klatka. Pod mchem jest ziemia, czarna, żyzna, mokra ziemia, chcę mi się pić, zanurzyć się w tej ziemi.
Mam korzenie na tyle silne, że nie byłem w stanie ich zaatakować. Byłem przerażony ich siłą. Mam korzenie. Jak to ?! Mam silne korzenie ?! Mam silne korzenie!
Idę drogą – jest czarna szklista. Bardzo mocna, jakby tafla czarnego diamentu. Wszystko jest w ciemnych szlachetnych kolorach. Każdy krok wypuszcza wiązkę świetlnej błyskawicy jakby pod czarny lód. Każde światło podkreśla połysk czarnej powierzchni, refleksy. Kolor czarny, granat, zieleń, wszystko wychodzi z czerni – piękny szlachetny odcień.
Rysuje męską stronę ,jest silna, czarny mocny diament. Kobieca stron jest jasna, podkreśla je kształt czarnego tła. Widzę siebie w różnych etapach życia – nie mogę dostrzec koleżanek z klasy, dziewczyn ze szkoły, kobiet. Moja postać jest kojąca ciemna, jak mocna rzeźba. Rzeźba w spokojnym cieniu.
Sen – pewien artysta z torturowania kobiet robi dzieło sztuki. Torturuje je bardzo długo a potem zabija w momencie ,którego nie widać, wyjeżdżają tylko ładne formy z taśmy, maszyny, mechanizmu . Wszystko jest w tak pięknej formie wizualnej, że ludzie nie dostrzegają, że ktoś ginie lub Cierpi godzinami. Mówię o tym, każdy ignoruje, wychodzę na takiego co się nie zna. Ktoś się nie zna. Kto się nie zna?! Piękna ta maszyna, wszystko robi wrażenie.
Budzę się rano, idę na śniadanie. Całe ciało czuję. Walczyłem z siłą korzeni – kretyn. Mam korzenie, tam jest siła. Jest siła, moc. Sen – co to za sen. Powiedzieć prowadzącym? Sen może powinienem zachować dla siebie. Morze coś wyjdzie w trakcie ćwiczeń? Za bardzo chce go zmyć, idę na dół. Sen ! Miałem sen, dziwny. Opowiadam – mówię, ale JA! Widziałem, że to jest torturowanie i zabijanie i mówiłem, że te kobiety giną……. JA! Widziałem ! JA przecież się na to nie godzę! Tak nie można…………….. Słyszę uwagę – jak śnią ci się tortury to może cię w nich intryguje. Co ?! Po co ja się odzywałem ?! Powiedziałeś, że wizualnie wszystko było piękne, jak dzieło sztuki. Tak! Dokładnie, by ukryć torturowanie kobiet. Może coś robisz w białych rękawiczkach….. BIAŁYCH RĘKAWICZKACH. Od razu skojarzyłem sobie jak moja żona kilku krotnie mówiła, że jak coś robię w białych rękawiczkach to nie znaczy, że tego nie ma. Tak jak twoi rodzice, babcia, potrafili Ci robić. Ciszą, pod stołem, trzymaniem z niepewności, milczeniem, wykluczaniem, hierarchią.
Źle się czuję. Obecny ale zagubiony. Wyłącz głowę, warsztaty. Połowa drzewa jest pusta, niby światło – ale puste. Kobiety, Energia kobieca. Co z energią kobiecą? No jest, pewnie, że jest. Pewnie, że mam. Każdy ma. Drzewo w połowie puste….. Nie jest puste, tylko kontrastem zagrałem. Zagrałem ?! Złudzenie, że jest pełne. Złudzenie, że jest?
Przypomniałem sobie, jak dzień wcześniej prowadzący stwierdził, że kobieca energia w moim życiu musi być ważna skoro ona rozświetlają ten czarny diament, że go widać – Odpowiadam, noooooo tak, chyba, no tak – tak?!
Męskie korzenie są mocne. Mam je! potwierdziło się w konfrontacji. Kobieca część? Kobiety w mojej rodzinie to mistrzynie wbijania szpilek w białych rękawiczkach. Człowiek nawet nie wie kiedy czuję się winny, że oddycha. Energia męska jest towarem nie pożądanym, na cholerę mi to dotykać. Spotkało mnie dużo więcej złego niż dobrego, ze strony Matki, Babci itp. Zero Energii męskiej w domu. Powolne kastrowanie latami. Zero oddechu, zamykanie, zgniatanie, zazdrość, wyrabianie poczucia winy……… Torturowanie….
Warsztat – Oddech, Oddech, Siła, Moc. Co będzie w tej drugiej części drzwa? Oddech – pierwsza czakra, druga, trzecia i tak dalej. Oddech, ruch, oddech, ruch. Światło, ciepłe słoneczne światło. Daje ciepło, ukojenie, odpoczynek, miłość, akceptację. Czy ja nie akceptuję?! Oczywiście, że akceptuje ………. Nie akceptuje, wypieram. Kurwa mać. Miłość nie wypiera, nie selekcjonuje. Jasna cholera !!!
Piękna maszyna – stworzyłem piękną maszynę zmian. Wszystko przyświecało pięknej idei bycia lepszym na nowej drodze. Lepszym …… Prowadzący przy śniadaniu stwierdził, że przekonanie, że ma się tyłek wyżej niż rodzice, nigdy się dobrze nie kończy.
Stworzyłem piękną maszynę, którą miałem uruchomić na warsztatach. Maszynę zmian. Piękne wypolerowane kurki, najlepsze kompozyty, czuła aparatura by stworzyć nowe korzenie. Ale co taka aparatura może zrobić z starymi korzeniami? Są kurki od łamania, od zgniatania, cięcia, niedopuszczania, blokowanie by odciąć się od korzeni i stworzyć nowe.
Więc odcinam, blokuje, dusze, nie dopuszczam, wyrzucam. Torturuję korzenie ? Tłumaczę sobie, że tak trzeba w imię wyższej idei. Nową drogę zaczynam robiąc krzywdę. Kurwa Mać, przecież kocham moją żonę, dzieci – ale stoję, patrzę w las, niebo i słyszę w sobie jeden wielki zgrzyt w tym pięknym planie zaczęcia od nowa. Wszystkie bajki, historie, opowieści zaczynają się bardzo bardzo dawno temu, za górami za lasami, za siedmioma górami a ja chcę naglę stworzyć swoją od dziś. Tym samym odcinam historię, historia to pamięć, wiedza, doświadczenie, z której można korzystać, uczyć się, czerpać siłę. Siła i wiedza nie bierze się znikąd. Kocham swoją rodzinę, ale trudno mi zaakceptować, że jestem kochany. Jak mam kochać jak nie czuję, że jestem kochany? Jak mam dawać miłość jak nie potrafię jej przyjąć? Jeżeli ktoś kocha patrzy na wszystko dostrzegając we wszystkim piękno, prawdę, swoją miłość widzi w innych i na odwrót. Wszystko jest jednym. Ale oczywiście ja mam inaczej, jestem taki wyjątkowy. Dzielny ktoś, który jako jedyny nie będąc kochanym potrafi kochać i stworzyć wszystko od nowa. Czuje tylko ból z linii żeńskiej, ale potrafi kochać swoją kobietę….. Właśnie u samej podstawy planu dostrzegłem jeden wielki trik swojego ….. Ego, głupoty, urazy, strachu? Ktoś mi dał życie, ktoś mnie karmił, uczył. Sam tego nie zrobiłem.
Muszę przyjąć rodziców jakimi są. Jeżeli czegoś nie mogli dać, może sami tego nie otrzymali.
Nikt nie jest doskonały, możemy się jedynie doskonalić a efekty tego przekazujemy dalej. Nie można oceniać dokonań pokoleń wstecz. Jeżeli siedząc i pisząc, mogę stwierdzić, że jakbym był na miejscu moich dziadków lub rodziców to mógłbym wszystko zrobić lepiej – byłbym najbardziej ślepym i głupim osobnikiem na tej planecie – ale do pewnego momentu założenie tej pięknej maszyny nowego początku właśnie takie było.
Energia kobieca to miłość, ciepło, życie, radość, lekkość, czułość, energia życiodajna. Jeżeli odcinam się od tej energii żeńskiej wstecz to zamykam się na nią w przód. Zamykam się podświadomie na miłość swojej żony, córki. Patrzę na twarze innych mężczyzn – widzę w każdym coś niezwykłego : Nie oszlifowany diament, widzę rzeźbiarza, który surowemu materiałowi nadaję swoją siłą i wrażliwością piękną formę, widzę piegowatego 10-latka, który ma w sobie tyle pewności siebie, pomysłów i energii, otwartości, że koledzy i koleżanki chcą za nim podążać. Widzę to w nich a w sobie nie mogę, bo się zamykam na miłość, bez akceptacji w sobie korzeni, swojej energii męskiej i żeńskiej nie dam i nie będę w stanie przyjąć. Inaczej się nie da. Blokując wszystko duszę, odcinam.
Mam 9 lat, słucham zaczarowany opowieści o dzielnych wojownikach, którzy walczą a siłę dają im przodkowie – czuje jak rośnie we mnie siła. Mam 9 lat ktoś obraża mojego tatę, mam w sobie tyle złości, że mógłbym w obronie ojca, korzeni wszystkich położyć. Mam 34 lata, chciałem zerwać korzenie, być koniem, który się wyrzeka swojej „ arabskiej krwi” a wszystko bo blokując korzenie nie mogłem ich przyjąć.
Mam 34 lata, mam korzenie, mam miłość, mam siłę, mam mądrość, mogę czerpać garściami ze swoich korzeni i przekazywać do dalej.