„Wyjdź ku miłości, czyli warsztaty tantry”
Wirtualna Polska, Magda Mąka, maj 2008
Kawkowo Polana było przez tydzień świadkiem niezwykłych cudów, jakie się przydarzyły uczestnikom warsztatów „Siedem wymiarów seksu” prowadzonych przez znawców tantry Mariusza i Gaję Wiśniewskich, którzy od 8 lat przyjeżdżają do Polski prowadzić warsztaty z tantry i uczyć pięknej miłości.
Dzień pierwszy
Na początku podekscytowanie. Wszystko super. Dobre jedzenie (jeszcze koncentruję się na świecie materialnym). Wejście na dużą salę. Pierwsze ćwiczenie i łup! Dostaję opaskę na oczy i mam skakać i wydawać z siebie dźwięki. Ja, człowiek kulturalny i dobrze wychowany. Nijak nie czułam się w roli skaczącej małpy. Ale to był dopiero początek ?lekkiego? dyskomfortu. Okazało się, że gdy na przerwie powiedziałam, że jestem bardzo zmęczona tym ćwiczeniem prowadzący do mnie podszedł i powiedział ?Lubisz być ofiarą, biedactwem?? i to był ostatni raz kiedy się poskarżyłam, że jestem zmęczona. Zrozumiałam, że zaczyna się nowy etap w moim życiu.
Dzień drugi
Jestem przerażona. Przyjechałam co prawda na warsztaty, ale myślałam, że będę siedziała wygodnie i obserwowała. Nic z tych rzeczy. Jak nie siedzimy w parach i nie rozmawiamy na krępujące tematy, np. co lubisz i czego nie lubisz w seksie, to musimy intensywnie tańczyć patrząc w oczy partnera, którego musimy zmieniać co chwila, by potańczyć z innymi energiami, jak to mówi prowadzący, Mariusz. Dziś otwieraliśmy czakrę drugą, związaną z przywiązaniem. Naszym zadaniem było odcięcie pępowiny. Większość z nas żegnała się z rodzicami – toksyczną matką lub ojcem. Niektórzy żegnali się z byłymi partnerami. Ja nie wiedziałam z kim mam się pożegnać, od kogo odciąć. Wydawało mi się, że z rodzicami pożegnałam się już dawno. Ale spróbowałam z matką. Siedzę naprzeciwko partnera, który gra matkę. Ręce spoczywają na jego dłoniach. Gdy poczułam, że już czas, wstaję i zaczynam tańczyć. Czuję jednak, że ciężko się rozstać. Z dłoni matki bije ciepło. Ale wiem, że świat czeka na mnie. Na początku czułam żal z rozstania, dlatego mocno tupałam chcąc poczuć kontakt z matką ziemią, która już na zawsze zostanie moją prawdziwą podporą i wyciągałam intuicyjnie ręce w stronę wszechświata. I tak odłączyłam się od matki, by pozostać w stałym kontakcie z ziemią i kosmosem. Czuję, że już nigdy nie będę sama.
Dzień trzeci
Znowu dużo tańczymy. Otwieramy czakrę trzecią. A wieczorem mamy ćwiczenie typowo tantryczne, zwane ?baterią?. Leżymy w pozycji ?nożyce?, czyli dotykamy się tym miejscem, gdzie jest czakra pierwsza. U kobiet znajduje się ona pomiędzy anusem a joni, a u mężczyzn między anusem a lingam. W związku z tym, że nadal nie mogę pokonać lęku przed mężczyznami i lepiej mi się ćwiczy z kobietami, udało mi się wywalczyć, że będę ćwiczyła z kobietą. Obie leżałyśmy złączone naszym kroczem, inni obok nas. Trzymam się z nimi za ręce. I nagle? zaczynam coraz szybciej oddychać. Oddycham, oddycham, wręcz zachłystuję się powietrzem i? doznaję kosmicznego orgazmu! Całym moim ciałem wstrząsa dreszcz, mam wrażenie, że kocham się z całym wszechświatem, że to dzięki mnie powstają gwiazdy. Wtedy? dostaję orgazmu w prawej ręce! Nie mogę w to uwierzyć, a jednak to się dzieje naprawdę! Gdy ćwiczenie się kończy jestem cała naładowana energią.Po raz pierwszy rozumiem czym różni się zwykły seks od tantrycznego. Gdy kończysz zwykły seks, opadasz ze zmęczenia i zasypiasz, gdy kończysz orgazmem energetycznym, kosmicznym, masz jeszcze więcej siły niż na początku. W zwykłym seksie penetracja jest praktycznie obowiązkowa. W seksie tantrycznym możesz leżeć w ubraniu, nie wykonujesz ani jednego ruchu(!), a orgazm sam się przydarza! Seks tantryczny to nic innego, jak wymiana energii, w jej efekcie powstaje nagły lub powolny, ale na pewno wyraźnie odczuwalny, przypływ energii. I to jest boskie!
Dzień czwarty
Trochę się odprężam. Czwarty dzień zaczynam z radością, po przeżyciach dnia poprzedniego jestem wniebowzięta. Kolejne ćwiczenie i kolejna niespodzianka. Tym razem pracujemy z
czakrą serca. Jedyne co mamy zrobić to usiąść wygodnie, położyć ręce na sercu i powiedzieć ?Ja, twoje serce, mówię?. Następnie osoba, z którą jesteśmy w parze ma zapisać nasze słowa. Na sali leją się łzy. Łzy wzruszenia, żalu, smutku, a czasem radości. Nikt z nas przecież nie rozmawia na co dzień ze swoim sercem. Nikt nie wsłuchuje się w to, co ma nam ono do powiedzenia?
Dzień piąty
Dziś ćwiczymy czakrę gardła. Łatwo nie jest. Zadanie na dziś to położyć rękę na swoim miejscu intymnym i powiedzieć ?Ja, twoja joni, mówię?, a mężczyźni ?Ja, twój lingam, mówię?. Ćwiczenie jest znowu w parze. Czyli muszę powiedzieć do obcego mężczyzny, no właściwie już nie takiego obcego, bo znamy się w końcu 5 dni, co mówi do mnie moja pochwa? Wieczorem mamy masaż. Bardzo się go obawiam. W końcu będzie mnie ktoś obcy dotykał. Okazuje się jednak, że z dnia na dzień jestem coraz bardziej odprężona. Idzie mi tak dobrze, że ćwiczenie to kończy się gigantycznym orgazmem energetycznym. Znowu bez żadnej penetracji, jedynie delikatny dotyk stóp i brzucha. Nigdy bym nie przypuszczała, że to wystarczy.
Dzień szósty
Dzień obrony własnej przestrzeni. Każdy z nas musi przygotować sobie własną przestrzeń. Mamy do tego wykorzystać sznurki i ozdoby. Następnie osoba, z którą jesteśmy w parze, może zniszczyć naszą przestrzeń, a my mamy udawać ofiary. W drugim etapie, mamy pytać ?Dlaczego mi to robisz??, w trzecim nareszcie możemy już być mądrzejsi i bronić swego terytorium. Tak świetnie sobie radzę, że intruz nie dostaje się do mnie wcale. Jestem dumna. Wieczorem czeka nas trudne ćwiczenie. Mamy ćwiczyć (znowu w parach) jedną z pozycji tantry. Nie wychodzi mi i zamykam się. Podczas całego ćwiczenia jestem zblokowana. Po ćwiczeniu omawiamy w kręgu grupy. Przyznaję się, że miałam ochotę powiedzieć ?nie?, dla samego powiedzenia ?nie?. W ten sposób nauczyłam się raz na zawsze bronić swego terytorium. Nigdy więcej seksu z mężczyzną, gdy JA nie mam ochoty.
Dzień siódmy
Dziś, czuję się wreszcie całkowicie odblokowana. Poznaję to po tym, że gdy pada polecenie ?Dobierzcie się w pary? nie wpadam w panikę, z kim znowu będę ćwiczyć. W poprzednich dniach, czułam duży opór w stosunku do dwóch mężczyzn. Dziś jedynie chce mi się z tego śmiać. Czekam, aż ktokolwiek mnie wybierze. Wiem, że to nie ma znaczenia. Wszyscy jesteśmy energiami, dziećmi Boga. Gdy już wreszcie przyzwyczaiłam się do ćwiczeń z mężczyznami, dzielimy się na grupy. Kobiety zostają w sali, a mężczyźni wychodzą.
photo_429783 Rozmawiamy o kobiecych sprawach. O tym, jak można wzbudzić w nas pożądanie. Co mężczyzna ma zrobić? Okazuje się, że najważniejsza jest uwaga, jaką partner może nas obdarzyć. To jest dla nas najważniejsze. Ale później okazuje się, że tak naprawdę to my same musimy się nauczyć wzbudzać w sobie pożądanie. Bez tego ani rusz. Dlatego wstajemy i zaczynamy tańczyć same ze sobą lub w parze z drugą kobietą. Gaya, partnerka życiowa Mariusza, uczy nas dotykać własne ciało, cieszyć się z piersi, gładzić wzgórek łonowy i nie wstydzić się tego.
Jest to nasz wieczór pożegnalny więc mężczyźni przygotowują dla nas niespodziankę. My też mamy swój program artystyczny. Na początku będziemy się kołysać przytulone, a potem śpiew i tańce. Po kolacji spotykamy się w sali. Od razu mężczyźni zakładają mi opaskę na oczy i kładą wygodnie na podłodze. Potem każda z nas słyszy ?Jest boginią. Jesteś pięknym kwiatem?. Następnie czuję delikatny dotyk na dłoni. Moim zadaniem jest mówienie ?Tak?, ?Nie? lub ?Jeszcze?.
Na koniec mężczyźni biorą każdą z nas na ręce i kołyszą. I kolejny cud. Dziewczyny jedna po drugiej schodzą omdlałe i wiją się w rozkoszy orgazmu. Ja, niestety, dostałam jakiegoś zablokowania. I zanim mnie wzniesiono na rękach łzy lały mi się ciurkiem. Następnego dnia zdałam sobie sprawę, że być może płakałam nad całym swoim życiem. Nad wszystkimi razami, gdy nie byłam gotowa, gdy nie byłam w nastroju, gdy tak naprawdę miałam ochotę jedynie się przytulić, ale chęć zadowolenia mężczyzny i sprawdzenia się w roli kochanki doskonałej powodowała, że mówiłam ?Tak?, zamiast ?Nie.
Co było potem? Wszyscy wyjechaliśmy następnego dnia, ale każdy z nas wyjechał odmieniony. Warsztaty tantry prowadzone przez Mariusza i Gaję to tak naprawdę warsztaty przemiany. Ludzie po nich zmieniają całe życie. Jeśli byli w nieudanych związkach rzucają je i zaczynają nowe życie, jeśli da się coś uratować, ratują je i naprawiają. Jeśli kogoś blokowała np. toksyczna relacja z matką i ?dzięki? temu nie wchodził w nowe relacje z kobietami, po powrocie naprawiał i to. Jednym słowem magia. I jeszcze jedno. Wyszło na to, że seks jest boski. Dosłownie i w przenośni. I wcale nie trzeba viagry, gadżetów, pornografii i wulgaryzmów, które zalewają nas coraz bardziej. Wystarczy trochę uważności i otwarcia się na przepływ boskiej energii. Po zakończeniu warsztatów w głowie brzmiało mi jak mantra ?Ciesz się życiem. Seks jest radością?. I wiem, że tak właśnie jest.